Nie od dziś wiadomo, że czytanie naszej epopei narodowej nie należy do ulubionych czynności naszej młodzieży. Niezrozumiałe są dla nich realia, funkcje i język. Opisy przytłaczają młodego czytelnika, który z lektury i tak zapamięta tylko, że ksiądz Robak to Jacek Soplica.
Nie rozumiem, dlaczego MEN upiera się, by tak trudną i złożoną książkę omawiać już w szkole podstawowej. Jeśli celem jest obrzydzenie uczniom Mickiewicza, to byłoby usprawiedliwione.
Jedynym sposobem na tę lekturę jest czytanie jej księga po księdze, powoli i uważnie. Karty pracy do "Pana Tadeusza" ułatwiają sprawę o tyle, że kierują uczniem, skupiają jego uwagę na konkretnych elementach, wskazują wersy, na których trzeba się zatrzymać. Bez tego uczeń nawet jeśli przebije się przez warstwę językową, nie zapamięta i nie połączy ze sobą faktów, niestety.
Omawiając lekturę, trzeba zwrócić uwagę na zwyczaje szlacheckie w "Panu Tadeuszu" - a one wydają się uczniom kosmiczne. Można ich omówienie przerzucić na uczniów - mogą przygotować prezentacje, plakaty, wystąpienia. Warto zastanowić się wraz z nimi, czy i dziś możemy mówić o jakichś tradycjach. Mamy przecież pierwszy taniec weselny, poloneza na studniówce, puszczamy kobiety przodem w drzwiach czy mówimy "smacznego" przed rozpoczęciem posiłku (kiedyś "smacznego" uważano za niekulturalne, dziś jednak jest inaczej). "Pan Tadeusz" to też pretekst do zwrócenia uwagi na rolę kobiet wtedy i dziś - różnice widzą nawet laicy.